Bynajmniej, nie w szklance wody. Po prostu, zwyczajnie, za oknem. Nadciągnęła z południa omiatając osiedle rzęsistą ulewą po czym oddaliła się w kierunku północno-wschodnim. Tak to wyglądało z perspektywy mojego mieszkania. Oczywiście mam świadomość, że burz było zapewne kilka, ale ciężko jest je liczyć, jeśli usiłuje się zrobić pierwszy raz zdjęcia piorunów, a przy okazji nie chce się mieć powodzi w pokoju :) Na szczęście od północnej strony już tak nie zacinało deszczem, to też kilka zdjęć możecie zobaczyć poniżej.
Nie no … ale czad, jednak nie chciałbym mieć domu w okolicach tego ostatniego pioruna :DD